Kto choć raz był szczęśliwym posiadaczem psa reaktywnego i nadpobudliwego ten wie, że praca z nim to praca u podstaw i często droga przez mękę..dosłownie.
Codzienność psa reaktywnego to rozhamowanie na widok cienia, poruszającej się trawki, przelatującej pszczoły. To, co dla większości psów jest nic nie znaczącym i nieinteresującym przedmiotem, dla psa reaktywnego jest złem, strasznym strachem, przedmiotem frustracji, stresu i bodźcem ponad siły i możliwości. Taki pies nie przejdzie spokojnie obok większości ludzi czy psów, przejeżdżający samochód, rower i każde inne poruszające się urządzenie wywoływać będzie atak złości, frustrację i niebotyczne rozhamowanie emocji. Przypadkowi przechodnie patrzeć będą z politowaniem na próby ujarzmienia bestii, a opiekun będzie nie raz miał ochotę dokonać mordu rytualnego lub zapaść się pod ziemię wraz ze swoim psem . Nauczony doświadczeniem będzie zatem poszukiwał alternatywnych ścieżek spacerowych, z dala od jakiejkolwiek cywilizacji, szukał dróg ucieczki przed stresorem i zaklinał rzeczywistość marząc, by wszystko dookoła wyginęło bezpowrotnie.
Niestety nie tędy droga..
Niewielkie są szanse, że jutro obudzimy się i okaże się, że na świecie pozostaliśmy tylko my i nasz pies (chyba, że jesteśmy Will’em Smithem..). Trzeba zatem spróbować podjąć próbę w tej nierównej walce o normalność dla swojego psa.
Możemy posiłkować się różnymi suplementami, zmodyfikować dietę a nawet spróbować farmakoterapii (oczywiście po konsultacji ze specjalistami od psiego behawioru i weterynarzem), skupię się jednak na ćwiczeniach, które w znaczny sposób mogą wpłynąć na zachowanie psa i poskromienie bestii. Efekty tych działań zależeć będą oczywiście od wielu czynników takich jak uwarunkowania genetyczne, indywidualne cechy psa, stopień nasilenia problemu oraz intensywności i regularności ćwiczeń, a przede wszystkim żelaznej konsekwencji. ŻELAZNA KONSEKWENCJA to jest SŁOWO KLUCZ w przypadku pracy z nadpobudliwym i reaktywnym psem.
Kilka lat temu adoptowałam suczkę ze sporymi brakami w socjalizacji. To był pierwszy krok w pracy z własnym psem problemowym zarówno od strony pobudliwości, reaktywności jak i wymagającym intensywnej socjalizacji. I powiem jedno – nie nastawiajcie się na kilka tygodni ćwiczeń..to praca przez całe życie psa. W naszym przypadku wstępne „oszlifowanie” zajęło ok 2 lata. Osiągnęliśmy w tym czasie tyle, że mogłam spokojnie pójść z z suczą między ludzi na spacer, na plażę, a nawet puścić ze smyczy nie obawiając się ze zaraz zrobi komuś psią awanturę. Oczywiście nie było zupełnie różowo, nadal zdarzały i zdarzają się sytuacje gdy jakiś bodziec okaże się zbyt silny, przebiegnie krzyczące dziecko, jakaś hulajnoga, rosły facet wykona niespodziewany gest w nasza stronę lub nie daj boże podczas spaceru spotkamy biegacza. To są momenty, kiedy nadal szukam mózgu w mózgu mojego psa. Do dziś śmieję się, że na umowie adopcyjnej musiał być jakiś drobny druczek, przywieziono mi psa, a na mózg nadal czekamy..
Ubiegłego roku adoptowałam drugiego psa po przejściach. Decyzja spontaniczna (podobno takie są najlepsze).. I jak to mówią – jeśli ma się miękkie serce to trzeba mieć…silny charakter oraz anielską cierpliwość.
Pies okazał się zbiorem problemów z reaktywnością, pobudliwością i agresją na szczycie listy. Co gorsza dość szybko przeniósł te zachowania na moją suczkę (oczywistym jest, że zamiast przejmować pozytywne zachowania, psy zawsze uczą się od siebie tych najgorszych..).
Tak więc posiadam na stanie dwa egzemplarze, które razem do kupy są zupełnie niereformowalne. Cóż, obydwa zgodnie twierdzą, że „taka karma” więc musiałam kiedyś bardzo nagrzeszyć..
Rozpoczęliśmy trening. W perspektywie lat kilku mam nadzieję zobaczyć efekty, a w perspektywie kilku miesięcy – nie oszaleć.
Poniżej opisuję swój zestaw ćwiczeń oraz sposoby pracy, które mają na celu opanowanie sytuacji i ogarnięcie na spacerze dwóch psów jednocześnie. Może i Wam się przyda zatem zachęcam do lektury.
PRACA NAD EMOCJAMI
Czyli kontrola emocji, kontrola emocji, kontrola emocji. Codziennie i w każdej sytuacji (co nie jest wcale takie proste jeżeli jest się jedynym zdeterminowanym do pracy domownikiem)
jak ćwiczymy? Pokrótce wymienię w punktach:
a) przy wychodzeniu z domu/z klatki schodowej – do znudzenia czekamy aż pies się opanuje i przestanie wściekle ciągnąć na smyczy do wyjścia wydając przy tym dźwięki rodem zza światów.
b) przy wydawaniu michy – spokojne czekanie na sygnał „ teraz możesz wchłaniać”. To tez wymaga trochę cierpliwości, zwłaszcza gdy mamy psa, który potrafi jeść za trzech i jest permanentnie głodny..
c) karmienie z ręki i pobieranie jedzenia z ręki dopiero na polecenie. Żaden mój pies nie próbuje nawet wyciągnąć ozora w kierunku ulubionej parówki, jeżeli na to nie pozwolę. Patrzą tylko oczyskami wbitymi we mnie w oczekiwaniu na wymarzone „dobrze, weź”, mimo ze parówka jest dostępna centymetr od nosa.
d) zabawa i jej przerywanie na sygnał oraz przeciąganie szarpakiem z nauka polecenia „puść”. Czyli pracujemy na emocjach – nakręcamy psa, a następnie niejako wymuszamy natychmiastowy spokój i opanowanie.
CHODZENIE NA SMYCZY
Dodajmy, że chodzi o SPOKOJNE chodzenie na smyczy..Chodzenie przy nodze mamy opanowane, o ile mame w ręce dzierży smaczki i jest perspektywa ich rychłego pożarcia, bez smaków idzie znacznie gorzej, ponieważ motywacja środowiskowa jest mimo wszystko zdecydowanie silniejsza. Poza tym czas treningu to jedno, a spacer-cóż, to już inna para kaloszy. Nieważne gdzie, ważne by pędzić przed siebie ile sił w łapach. Zaczęliśmy zatem od treningu luźnej smyczy. Działa, o ile w otoczeniu brak jest JAKICHKOLWIEK bodźców. Standardowo metoda drzewa. Pies szybko załapał, że jak z uporem maniaka wyrywamy mamie rękę ze stawu, to jakoś iść nie chce i nie można się przemieścić dalej. I tak wyuczył sobie zawracanie dokoła mnie kiedy się zatrzymuję (uczyliśmy się wcześniej zajmowania pozycji przy nodze przed marszem). Niestety chwilę później znów jest z przodu, aczkolwiek kątem oka mnie obserwuje i zaczyna reagować na moje groźne pomruki oznaczające „zwolnij, jeśli Ci życie miłe..”. Jest więc nadzieja..choć opór materii też jest..
Najlepiej sprawdzają się oczywiście smaczki. Wykorzystuję psią motywację na żarcie i korzystam z niej w każdej możliwej sytuacji. Działa nawet wtedy, gdy pojawia się jakiś bodziec/stresor, a pies jeszcze nie wszedł na level „zjem , zagryzę, unicestwię wroga”. Skupiam wówczas pana psa na smakach w ręce i tak sobie idziemy albo rzucam kilka na ziemię, żeby sobie powęszył, a wróg sobie powoli i w ciszy odchodzi. Nie mówię, ze działa to zawsze i w każdej sytuacji, ale metoda ewidentnie ma potencjał więc sobie wzmacniamy skupienie na tych czynnościach.
– oczywiście wszystkie ćwiczenia mają sens, o ile pies nie jest rozhamowany. Staramy się zatem, na ile jest to możliwe, unikać bezpośrednich konfrontacji i ćwiczyć w odległości akceptowalnej dla psa. ZAWSZE trzeba mieć na uwadze to, że pies ma swój próg akceptacji i do pewnego natężenia i odległości bodźca będzie go znosił, ale po jego przekroczeniu będziemy mieli „pozamiatane”, bo pies przejdzie na złą stronę mocy i jakiekolwiek próby uspokojenia lub perswazji, prośby i groźby (nawet te najbardziej wyszukane i oryginalne) działać nie będą.
STOP
Zatrzymanie psa w miejscu czyli polecenie STOP. Nie ma znaczenia czy pies akurat jest na smyczy, czy tez nie oraz w jakiej odległości od opiekuna się znajduje. Ma przestać przebierać łapami i stanąć. Oczywiście początki trenujemy na smyczy krótkiej, z czasem nieco dłuższej gdy pies jest parę kroków przed nami, by docelowo osiągnąć master level czyli psa bez smyczy, który po usłyszeniu komendy bez zastanowienia zatrzymuje się i staje w miejscu. Kolejne ćwiczenie wymagające konsekwencji i powtarzalności, ale efekty zaobserwować można dość szybko. Polecenie jest jednym z podstawowych uczonych na kursach posłuszeństwa i może uchronić psa przed niebezpieczeństwem (np potrąceniem przez samochód) także zachęcam gorąco do trenowania tej umiejętności.
PRZYWOŁANIE
Przywołanie psa –żeby w razie „w” mieć po japońsku jako-taką kontrolę.
To także ćwiczenie z kategorii absolutnego minimum szkoleniowego, choć należy do jednych z trudniejszych do opanowania (zwłaszcza jeżeli naukę rozpocznie się zbyt późno lub mamy psa o silnej motywacji środowiskowej). Najlepsze efekty uzyskamy trenując od pierwszego dnia i ze szczenięciem, dla którego podążanie za opiekunem jest naturalne i motywowane potrzebą poczucia bezpieczeństwa.
Każdy pies musi wiedzieć, że przybieganie jest opłacalne bo opiekun ZAWSZE oferuje coś dobrego i kipi radością. Zatem moi drodzy – jeżeli chcecie, by Wasz pies miał motywację do przyjścia, to trzeba tą motywację najpierw zbudować.
W przypadku mojego psa sprawdzają się smaki i socjal w postaci chwili czochrania i głasków. Do tego oczywiście trzeba pamiętać, że CLUE do sukcesu polega na tym, by dać możliwość psu dalszej zabawy, a nie zapinać go na smycz i ciągnąć do domu..Gwarantuję, że jeżeli kilka razy, po skutecznym przywołaniu zapniecie psa i zakończycie zabawę lub spacer, to Wasz inteligentny stwór dojdzie do wniosku, że to mu się kompletnie NIE OPŁACA i będzie unikał przyjścia, ile tylko się da ku Waszej czarnej rozpaczy. Wy będziecie wychodzić z siebie, a pies będzie Was skutecznie olewał, bawił w najlepsze i zajmował swoimi sprawami. Tak więc wołamy i zachęcamy do przyjścia/podbiegnięcia (możemy nawet zacząć uciekać przed psem aby wzbudzić potrzebę podążania), a kiedy pies znajdzie się obok, to ogłaszamy „święto lasu”, cieszymy się, chwalimy i wydajemy smakołyki.
I tu od razu uwaga – nie ma znaczenia ile czasu czekaliśmy na przyjście. Na początku ważne jest, aby nagradzać za KAŻDE przyjście, nawet jeżeli zapuściliśmy korzenie czekając, bo pies zanim przyszedł zrobił rundkę dokoła stawu, obszczekał sąsiada albo zainteresował się wiewiórką. Nagroda być musi i kropka. Z czasem nagradzamy te szybsze przyjścia, aż uzyskamy efekt, w którym pies nie zastanawia się czy ma coś ciekawszego do roboty, tylko na sygnał po prostu podbiega do nas radośnie.
Takie wypracowanie komendy nie jest wcale łatwe. Niestety. Prawdą niezmienną jest jednak to, że im więcej ćwiczeń zrobimy, tym lepszy rezultat uzyskamy. A jeżeli mamy podejrzenie graniczące z pewnością, że przywołanie nie zadziała, lepiej sobie odpuśćmy. Lepiej podejść do psa i zapiać go na smycz niż spalić komendę.
W przypadku psów bardzo reaktywnych albo dopiero rozpoczynających naukę proponuję korzystać z długiej linki treningowej, aby przywołanie było skuteczne, a w razie awaryjnej sytuacji móc psa kontrolować i nie dopuścić do eskalacji niechcianego zachowania. Pies może swobodnie biegać i bawić się, a my mamy stałą kontrolę nad sytuacją.
PRACA NOSEM, BRAINWORK i wszystko, co wycisza i koncentruje
Tutaj stosujemy bardzo szeroki wachlarz możliwości. Dobrze sprawdza się mata węchowa – zabawka, która wykorzystuje najważniejszy z psich organów czyli nos. Zabawa polega na szukaniu i wywęszeniu przez psa ulubionych przysmaków. Bardzo pożyteczne akcesorium w przypadku psów reaktywnych i nadpobudliwych – pomaga skutecznie wyciszyć i skoncentrować psa. Innym rozwiązaniem jest wzbogacone środowisko czyli kontrolowany bałagan wśród którego pies wyszukuje smakołyki. Do tego ćwiczenia wystarczy nazbierać trochę śmieci typu rolki po papierze toaletowym, opakowania kartonowe po jajkach, kubeczki po jogurtach, pomięte gazety itp. Rozrzucamy to wszystko na podłodze, pakujemy do tych przedmiotów różnorodne przysmaki, a następnie zostawiamy psy w tym psim raju. Wystarczy 15 minut zabawy dla osiągnięcia błogiego stanu i spokojnego umysłu. Jedyny minus – ktoś ten bałagan musi potem sprzątnąć..
Stosujemy także zabawę w szukanie smaków rozrzuconych w trawie albo układamy ścieżki ze smaków, które pies musi wywęszyć idąc kolejno po śladach.
Dobrym ćwiczeniem jest też zabawa w kubki, która uczy koncentracji na opiekunie i czytania jego gestów by uzyskać nagrodę. W dużym skrócie polega ona na tym, że dysponując dwoma kubeczkami, chowamy przysmak w jednym z nich i stawiamy przed sobą. Psa sadzamy naprzeciw siebie i gestem ręki wskazujemy kubek ze smaczkiem. Jeżeli pies wybierze prawidłowo otrzymuje nagrodę, jeżeli nie – ups, nie ma nagrody. Są psy, które błyskawicznie łapią na czym polega zabawa, innym zajmuje to więcej czasu. Te najbardziej rozkojarzone i samodzielne stale kombinują jak dostać się do smaczka na własną łapę, niekoniecznie czekając na wskazówkę.
NAUKA RELAKSU I ODPRĘŻANIA
Oprócz powyżej wymienionych ćwiczeń które mają za zadanie między innymi wyciszyć skołatane nerwy i obniżyć ekscytację, warto także wprowadzić inne elementy do codziennych zajęć z psem. Na ten przykład polecam bardzo elementy masażu, zwłaszcza po większej aktywności fizycznej albo trudnej dla psa sytuacji, jeżeli ma problem z „dojściem do siebie’ i uspokojeniem emocji.
ŻUJEMY i GRYZIEMY
Poza powyższymi kwestiami konieczne jest także zapewnienie psu możliwości realizacji naturalnej potrzeby żucia, gryzienia i wylizywania, które nota bene również wpływają na obniżenie poziomu przeżywanych emocji, wyciszają i relaksują. Wystarczy regularnie zapewnić psu dostęp do gryzaków i zabawek typu KONG. Zatem ruszamy na sklepy lub internety i zaopatrujemy się w zapasy żwaczy, prasowanek, wędzonych uszu, skórek, naturalnych kości itp. itd.
WYPOCZYNEK
Na koniec oczywista sprawa, ale często niedoceniana i pomijana czyli dbanie o komfort psa i możliwość nieprzerwanego wypoczynku. Nie od dziś wiadomo, że niewyspany i zmęczony organizm bardziej narażony jest na stres i gorzej radzi sobie w trudnych sytuacjach. Pies, podobnie jak człowiek, będzie wówczas bardziej drażliwy, a w takim stanie znacznie łatwiej o rozhamowanie emocji. Pamiętajcie więc, by zapewnić psu konieczny spokój i nieprzerwany sen (nie włazimy psu na legowisko gdy śpi lub drzemie, żeby się poprzytulać „bo tak słodko wygląda..”), a samo legowisko powinno być umiejscowione tak, by zapewnić psu warunki do relaksu tj. z dala od ciągów komunikacyjnych i hałasu.
OD AUTORA
Praca z psem nadpobudliwym i reaktywnym do łatwych nie należy, zachęcam jednak do regularnych ćwiczeń i uzbrojenia się w cierpliwość, bo prędzej czy później przynosi to rezultaty. Czasem mniejsze czasem większe, szybsze lub bardziej odległe w czasie. Jednak kto nie ćwiczy, ten nie uzyskuje żadnych efektów, a problemowe zachowania jak wiadomo mają tendencje do utrwalania się. Psu też wcale, wbrew pozorom, nie jest łatwo żyć kiedy nie potrafi sobie radzić w normalnych sytuacjach dnia codziennego, więc z jednej strony praca z psem ma przynieść wymierne efekty nam jako opiekunom, a z drugiej strony pomóc psu, który będzie szczęśliwszy, spokojniejszy,bardziej zrelaksowany oraz stabilny.
opracowanie własne dog-net
autor: Hanna Bota, behawiorysta, trener psów
0 komentarzy